sobota, 4 lutego 2012

Smalec, wino i oranżada - o jedzeniu na sesji RPG


fot. R.Sz
Wyżerka na sesji Monastyru

Dyskusje na temat jedzenia na sesji mają swoje zasłużone miejsce na każdym chyba forum i pewnie na nie jednej stronie, portalu, blogu itd. Ja nie będę dyskutował. Mam swoje wyrobione zdanie. Na sesjach chce się jeść. Siedzi się długo, są emocje, człowiek robi się głodny. Najprostszą opcją są standardowe chips/chrupki/paluszki/ciasteczka. Wszystko to jest ok. Pewnie, mega klimatu chrupiącym flipsem się nie zbuduje, ale nie każdy ma czas/umiejętności/kasę na to żeby przygotowywać wystawne uczty w staropolskim stylu. Zaczynam wchodzić w dysputy więc schodzę z tej linii.


Zacząłem o tym pisać bo zwyczajnie chcę się pochwalić. Wiecie, jak się człowiek sam nie pochwali to nikt tego za niego nie zrobi. Ostatnio na sesję Monastyru wziąłem się zmobilizowałem i przyniosłem bochen chleba, miskę smalcu (ze skwarkami rzecz jasna) i takąż kwaszonych ogórków. Wyżerka jak się patrzy. Do tego w klimacie, bo gramy akurat w Dorii gdzie ludzie potrafią się jeszcze cieszyć prawdziwym jedzeniem oraz wspólnym ucztowaniem, a nie w jakiejś Cynazji gdzie cynaderki leżą obok ptysi, a wszystko utopione jest w jadzie. Chłopakom chyba smakowało, bo nie ostał się cały ogórek. Po prawdzie to chyba wcześniejsza sesja dała się wszystkim we znaki (kiszki) bo każdy przyniósł jakiś smakołyk zupełnie bez uzgadniania (stąd w Dorii - na zdjęciu - te inne przysmaki i łakocie).

Teraz kombinuję coś nowego. Chciałem pójść w coś bardziej wytwornego i zorganizować kielichy i wino. Kłopot o tyle, że wszyscy na sesje w klubie przyjeżdżają autami (prawie wszyscy, ale zasadnicza większość) więc alkohol odpada. Popijanie soku porzeczkowego i udawanie, że to rubinowy merlot to średnia zabawa. Genialny okazał się popularny sklep meblowy, który sprzedaje wszystko łącznie z hot-dogami i pulpecikami. W sklepie pojawiło się Bezalkoholowe Wino Grzane. Ładnie prawda? Też się skrzywiłem i parsknąłem najpierw, ale wziąłem i spróbowałem (a co!). Okazało się wyjątkowo smaczne i łudząco zbieżne, ze standardowym grzańcem. Niestety odkrycia tego dokonałem jeszcze w zeszłym roku. W tym już produktu nie znalazłem. Będę nań polował bo naprawdę daje radę.

Skoro zacząłem o winach i nieudanych z nimi akcjach. Niedawno graliśmy w Wolsunga RPG, z inną ekipą niż smalcową. Tak się składa, że kampania toczy się w kraju przypominającym nasze Austro-Węgry. W zawiązku tym oczywiście zaopatrzyłem się w węgierskie wina (przekrój) tym razem nieściemniane bo większość ekipy miała dotrzeć jednym wozem, a reszta powiedzmy jest miejscowa. Niestety plan wziął w łeb bo „jestem na antybiotyku”, „prowadzę”, „nie pijam win… ale brendy chętnie”. No właśnie. Na szczęście wiem, że z tą ekipą jeszcze nadrobimy.

Teraz pewnie gracze z trzeciej ekipy marszczą czoło zastanawiając się czemu na sesjach mają tylko chrupki i colę. Drodzy gracze (i mg), jeśli to czytacie, niestety nie wpadłem jeszcze na to, co pasowałoby do sesji Gasnących Słońc, albo Świata Mroku. Kiedyś na te pierwsze nosiłem tanie oranżady, te w najbardziej toksycznych kolorach. Pamiętam, że wyszło to świetnie kiedy pierwszy raz polewałem graczom, prowadząc przygodę w kantynie rodem z Mos-Eisley. Niestety napitki te poza toksycznym wyglądem mają też toksyczny skład i zwyczajnie nie się tego dużo wypić. Przestałem nosić tanie oranżady.
Co do Świata Mroku to słyszałem o ekipie, która objadała się tatarem na sesjach, ale mam co do tego wątpliwości. Wiecie włosień, glisty i inne parazytyczne przyjemności.
Dlatego powstrzymuję się i idę w standardy. Czekam jednak na wszelkie sugestie kulinarne dla klimatów SF i Horror.

Pisząc ten post wpisałem w wyszukiwarkę podobne tematy. Wyskoczył między innymi tekst Khakiego i jego ABC Kuchni RPG na serwisie małe pe. Typowo dla syndromu małego pe doszło do flejmu. Tak to już jest z małym pe.

I tak szczęśliwie kończę ten wpis, nie związaną bliżej z tematem, puentą. Dla przyzwoitości dokonam drugiego zakończenia z przeslaniem. Jedzcie na sesjach. Jedzenie daje siłę. Jedzenie może być klimatyczne i smaczne. Kolorowe napoje wyglądają świetnie, ale są niezdrowe w dużych ilościach. Będę kontynuował wątki kulinarne i porady życiowe.

Smacznego!

11 komentarzy:

  1. ... aż smutno mi się na sercu robi gdy widzę na zdjęciu te frykasy i przypominam sobie, że jakoś od niepamiętnych czasów na moich sesjach królują krakersy i woda mineralna ;).

    Co do Horroru.

    http://gotujzcthulhu.wordpress.com/

    Lepiej być nie może :P.

    Peace :),
    Skryba.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Co do Horroru.

    http://gotujzcthulhu.wordpress.com/"

    haha :) genialne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gotuj z Cthulu nieziemskie :D
    Do L5K sushi - masoj robi wyczesane w kosmos.
    Jeśli chodzi o GSy to zależy od planety. Na tej pustynnej, pewnie przydałaby się fajka wodna i woda niegazowana, w dżungli - jakieś owady (np: krewetki), na planecie lodowej, no cóż - mrożonki, otwarte okno na dwór i lody ;), do si-fi też pasują soki o nietypowych smakach, np: z kakusa lub lichy...
    Do Wampira - bardzo słodkie i gęste wino, lub jak pisałeś grzaniec...
    Do Wilka - faktycznie na myśli przychodzi od razu tatar, ale jest to na tyle specyficzna potrawa, że nie wszyscy ją lubią. Poza tym piwo?
    Mouse Guard - słonecznik i jakieś ziarno może się doskonale sprawdzić.
    Star Warsy - koktaile i soki z owoców egzotycznych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety z alkoholami jest problem o którym wspomniałem, to jest kierowcy, co da się oczywiście obejść organizując się wcześniej (z transportem, taksówką, albo spacerkiem - opcja dla "lokalnych"), ale zawsze jest to utrudnienie w porównaniu do walnięcia zadka za kierownicą.
    Zaskakujące, ale niemal do każdego systemu alkohol pasuje, wina do WoDów, kolorowe drinki do SFów, cyberów i postapów, piwo i miody do fantasy i Dzikich Pól, sake do Legendy itd. Jedynie może do takich perełek jak Mouse Guard bym nic nie polewał bo to w końcu gra "dla dzieci" (ale kto tam wie jakie "soczki" piją Myszkieterzy ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz... dla mnie to nie problem, podskoczyć na nogach. Wystarczy ustalić, że na taki bonus się umawiamy i co każdy ma przynieść ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze do głowy mi przyszło, że do Mousduarda idealnie pasować będzie ser z dziurami ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jasne, ale gram tez z innymi ekipami i nie zawsze jest to takie proste.

    Co do Mouse Guarda to szykuje się prawdziwa dożynkowo-polna uczta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Polecam tatar; w rodzinie jemy go kilka razy w roku i jeszcze nikt robaków nie dostał.
    Jedna porcja to mniej więcej:
    - surowe żółtko, x1;
    - ogórek kiszony - krojony w drobną kostkę - tak trochę więcej niż żółtka;
    - cebula surowa - drobno siekana - w stosunku do ogórka 1:2;
    - tataru tyle, by go było 2x więcej niż całej reszty.
    Dodać pieprzu do smaku, wymieszać. Polecam jeść z chlebem na zakwasie, a wszystko popić ciemnym piwem - pycha.
    Za drugim razem będzie się już robić na oko, tak jak smakuje.

    Co do win, to polecam włoskie; jeszcze nigdy się na nich nie sparzyłem. Wytrawne i konkretne w smaku. O dziwo ich dobrym źródłem może być Biedronka. Kilka lat temu trafiłem w niej na Morando Barolo w cenie około 30zł ( http://taniewinobranie.blog.onet.pl/Barolo-z-Biedronki-czyli-znowu,2,ID417832175,n ). Wielu narzeka, że to nie to samo Barolo, co te za kilkaset złotych. Ja muszę przyznać - choć już piłem kilka droższych win - nie natrafiłem na lepsze. Aż wróciłem po kilka butelek na zapas. Zostawiłem tylko jedną, a i tą schowałem trochę za innymi, tak aby była nagrodą dla wytrwałych poszukiwaczy. Było to jeszcze przed wycieczką do Italii; dopiero wtedy rozmiłowałem się we włoskich winach. Kojarzycie Tavernello w kartoniku? Za jakieś 1.2EUR? Krytycy trochę nim poniewierają - i rzeczywiście - nie jest ono najwyższych lotów. Ale moim zdaniem jest dużo smaczniejsze niż większość butelkowanych do 30 złotych ze sklepów spożywczych. Jedna jego seria, którą kupowałem przy plaży, była jednak naprawdę pyszna. Po wycieczce do Włoch - jeszcze w te same wakacje - byłem na praktykach w Niemczech; niestety tamtejsza seria Tavernello (różniła się nawet kolorami kartonika) dużo mniej mi podeszła. Wracając do win z Biedronki: pewnie wielu zwróciło uwagę na pięciolitrowe baniaki stojące w rogu sekcji monopolowej. Jest włoskie, więc kupiłem w ciemno. Choć dosyć słabe, mało wyraziste i nawet nie umywające się do 'gorszej' serii Tavernello, to jeśli spojrzeć na cenę za litr, jest świetnym winem do robienia grzańców korzennych, dodawania go do sosów i oczywiście picia – szczególnie kubkami.

    A co do wina na wampira: może słodkie się kojarzy z krwią, jednak odgrywając wykwintne wampiry piłbym tylko i wyłącznie wytrawne ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze coś extremalnego w temacie:
    http://www.wykop.pl/ramka/591487/jedzenie-uciekajace-z-talerza-czyli-casu-marzu-ikizukuri/

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze, że nie sfilmowali aktu jedzenia mózgu żywej małpy bo i o takich przysmakach słyszałem...
    Chyba nie chcesz próbować powyższych w czasie sesji?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja na nie, ale może znajdą się smakosze...

    nawet nie czuję, że rymuję :)

    OdpowiedzUsuń